PBKM

tło

Dominika od urodzenia miała problemy ze zdrowiem. Dzień po urodzeniu przeprowadzono operację związaną z nieprawidłową budową przewodu pokarmowego. Później zdiagnozowano wadę serca. W wieku trzech lat nękały ją ciągłe wymioty i biegunki. Wtedy lekarze zdiagnozowali małopłytkowość krwi – chorobę polegającą na niedoborze płytek krwi. Przez kilka lat, najpierw co miesiąc, a później co dwa tygodnie, dziewczynce wykonywano transfuzję. Latem zwykle jej stan się pogarszał, spadała odporność organizmu i zmniejszała się ilość płytek we krwi. Lekarze wykonywali więc punkcję, która na szczęście nie wykrywała nieprawidłowości wskazujących na nowotwór.

 

                Dominika normalnie się rozwijała. Mogła bawić się z rówieśnikami, chodzić do szkoły oraz poświęcać czas swojemu hobby, czyli m.in. jeździe konnej. Jednak im była starsza, tym dłuższe stawały się jej nieobecności w szkole. Lekarze obawiali się, że dziewczynce może stać się krzywda. Zagrożenie wzrosło kiedy pogorszyły się wyniki badań Dominiki. Pani Dorota, mama dziewczynki, zdecydowała się więc poszukać pomocy u innych specjalistów. Analiza wyników badań w Warszawie, wykazała u Dominiki niedokrwistość Fanconiego. Diagnoza ta była znacznie bardziej niepokojąca ponieważ choroba zwiększa zagrożenie wystąpienia nowotworu.

                Diagnozę potwierdzono jeszcze licznymi badaniami, a wkrótce rozpoczęto poszukiwania dawcy szpiku dla chorej dziewczynki. W ciągu półtora roku znaleziono kilka osób, które mogły być potencjalnymi dawcami. Jednak za każdym razem na kolejnych etapach badań zgodności tkankowej okazywało się, że dawcy nie są odpowiedni. W tym czasie rodzice Dominiki zdecydowali się na kolejne dziecko, mając  nadzieję, że zgodność antygenowa między rodzeństwem umożliwi wykonanie przeszczepienia. Ich niepokój budziło jednak wysokie prawdopodobieństwo, że drugie dziecko również będzie chore – niedokrwistość Fanconiego jest bowiem chorobą genetyczną.

                Dopiero w zaawansowanej ciąży w ręce Pani Doroty trafiła ulotka Polskiego Banku Krwi Pępowinowej (PBKM) zajmującego się bankowaniem krwi pępowinowej. Na spotkaniu z konsultantką PBKM-u dowiedziała się o szczegółach procesu pobierania i deponowania krwi pępowinowej. Zdecydowała się więc na pobranie krwi pępowinowej.

                Mimo, że przed porodem znaleziono w końcu odpowiedniego dawcę lekarze uznali, że poczekają z decyzją o przeszczepieniu. Chcieli sprawdzić, czy pobrana przy porodzie krew pępowinowa będzie zgodna z krwią Dominiki. Specjaliści uznają bowiem, że do przeszczepienia lepsza jest krew rodzeństwa niż obcej osoby ponieważ minimalizuje zagrożenie odrzucenia przeszczepu i ewentualnych powikłań.

                W styczniu 2010 roku urodził się Kacper. Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy okazało się, że komórki macierzyste z pobranej krwi pępowinowej będą mogły być przeszczepione Dominice. Ponieważ dziewczynka miała już 11 lat, lekarze zdecydowali, że warto poczekać jeszcze rok na przeszczepienie komórek ze szpiku oraz krwi pępowinowej jej młodszego brata.

                Dominika z godną podziwu wolą walki i cierpliwością czekała na przeszczepienie. Pani Dorota wspomina jej odważną decyzję o ogoleniu głowy i pozbyciu się swoich ukochanych włosów:

                - Do tej pory Dominika pozwalała ewentualnie podciąć o kilka centymetrów swoje długie włosy. Jednak przed przeszczepieniem w ogóle nie protestowała. Wiedziała, że tak trzeba i z godnością przyjęła ogolenie głowy.

                Zgodnie z procedurami związanymi z transplantacją, u Dominiki zastosowano intensywną chemioterapię, której celem było zniszczenie chorych komórek szpiku kostnego, a w konsekwencji zniszczenie układu odpornościowego. Dziewczynka musiała więc przebywać w wysterylizowanej izolatce, do której dostęp mieli tylko lekarze i najbliższa rodzina po uprzednim zachowaniu najwyższych standardów bezpieczeństwa – musieli zakładać specjalne maski, fartuchy i ochraniacze. Jakakolwiek infekcja mogła być zagrożeniem dla życia dla dziewczynki.

                Transplantacja została wykonana rok po urodzeniu Kacpra w Katedrze i Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu. Było dużym wydarzeniem dla pracowników szpitala. Wiele osób z personelu medycznego interesowało się tym przypadkiem. Przeszczepienia komórek macierzystych z krwi pępowinowej nie są bowiem często wykorzystywaną w Polsce metodą leczenia, podczas gdy na Zachodzie są rutynowym postępowaniem klinicznym. Sytuacja ta wynika z małej liczby zdeponowanej porcji krwi pępowinowej w naszym kraju.

                Po półtora miesiąca od przeszczepienia wyniki badań pozwoliły Dominice opuścić szpital. Jak podkreślają lekarze powrót do domu bardzo często zwiększa motywację do walki z chorobą i przyspiesza proces zdrowienia. Tak też stało się w tym przypadku. Z dnia na dzień efekty leczenia były coraz bardziej zadowalające i pozwalały dziewczynce na powrót do normalnego życia, m.in. na wizyty przyjaciółki czy wyjścia na dwór. Obecnie Dominika czuje się doskonale i może już jeździć na rowerze, rolkach, a nawet pójść na basen. Zakończył się czas choroby i rozpoczął czas spełnia marzeń. 

 

więcej >>

Historia Dominiki

Miłosz ma 3 lata i jest energicznym, uśmiechniętym oraz zawsze chętnym do pomocy chłopcem. Patrząc na niego, nie sposób się domyślić, że niedawno pokonał ciężką chorobę onkologiczną – histiocytozę. Pomógł mu w tym młodszy braciszek, od którego pobrano komórki macierzyste z krwi pępowinowej, a następnie przeszczepiono je Miłoszowi. Było to już siódme rodzinne przeszczepienie komórek macierzystych z krwi pępowinowej
w Polsce.

Histiocytoza to choroba, w której dochodzi do nadmiernego rozrostu histiocytów, czyli komórek należących do układu odpornościowego. Histiocyty mogą gromadzić się w każdym organie i prowadzić do jego uszkodzenia. Objawy mają różną postać, w zależności od wieku
i umiejscowienia choroby; mogą to być np. ubytki w kościach sklepienia czaszki, wytrzeszcz gałek ocznych, moczówka prosta, niewydolność szpiku, wątroby i innych narządów, upośledzone łaknienie i zmniejszenie masy ciała. Choroba ta występuje bardzo rzadko – szacuje się, że rodzą się z nią dwa noworodki na milion.

 

„Histiocytoza jest standardowym wskazaniem do przeszczepienia komórek macierzystych. Dzisiaj lekarz nie powinien pytać czy w tej akurat histiocytozie przeszczepiać, tylko lekarz transplantolog powinien sobie zadać pytanie, co zrobić, żeby wyniki transplantacji przeprowadzonej w odpowiednim momencie były jeszcze lepsze” – mówi dr Dariusz Boruczkowski, specjalista chorób dzieci i transplantologii klinicznej.

Miłosz mieszka z rodzicami i bratem Piotrusiem w małej miejscowości niedaleko Poznania. Był pierwszym dzieckiem pani Grażyny i jej męża Przemka, a więc z niecierpliwością oczekiwali jego przyjścia na świat. Ciąża przebiegała prawidłowo i nic nie wskazywało na to, że maleństwo może być chore. Jednak już kilka miesięcy po porodzie wyniki standardowych badań okazały się niepokojące. Lekarze rozpoczęli serię szczegółowych testów. Po długim okresie niepewności rodzice usłyszeli diagnozę – Miłosz ma histiocytozę. Nie była to jednak jedyna wstrząsająca wiadomość, jaką otrzymali. Kolejną, której się zupełnie nie spodziewali, był fakt, że pani Grażyna jest w ciąży. Radość rodziców mieszała się ze smutkiem. Jednak, jak wspomina mama Miłosza, o wiele więcej było smutku.

 

Zdiagnozowanie histiocytozy oznaczało, że Miłosz przez kolejne miesiące miał pozostać
w szpitalu. Rodzice musieli podzielić się obowiązkami. Tata odwiedzał synka w weekendy, podczas gdy mama, mimo zaawansowanej ciąży, spędzała z nim każdy dzień w poznańskiej klinice. Rozpoczęto leczenie i poszukiwanie dawcy szpiku. W pierwszej kolejności zbadano rodziców. Niestety brak zgodności genetycznej wykluczył ich jako dawców. Pozostało więc czekać, aż lekarze znajdą pasujący szpik. Przez cały okres choroby Miłosz dzielnie poddawał się wszystkim zabiegom, nie protestował nawet przy nakłuciach. Często był umieszczany
w wysterylizowanej w izolatce, w której (oprócz lekarzy) mogła przebywać tylko mama. Konieczność zachowania najwyższych standardów bezpieczeństwa wymagała ograniczenia odwiedzin innych członków rodziny. Drugie urodziny chłopiec spędził w szpitalnej sali, ale
z powodu specjalnej diety nie mógł nawet spróbować urodzinowego tortu. Jednak Miłosz znosił już o wiele gorsze niespodzianki od losu, a dzięki niesamowitej energii i pogodzie ducha stał się ulubieńcem całego personelu. Za swoją odwagę i dobre zachowanie otrzymał nawet „Dyplom Dzielności”, powód do dumy jego rodziców.

Po niecałym roku lekarze poinformowali rodzinę, że znaleźli dawcę szpiku, jednak nie miał on pełnej zgodności antygenów tkankowych. W tym samym czasie pani Grażyna dowiedziała się o możliwości pobrania podczas porodu komórek macierzystych z krwi pępowinowej jej drugiego dziecka. Komórki macierzyste są to pierwotne, niewyspecjalizowane komórki wielopotencjalne. Ich niezwykle cenną właściwością jest zdolność do samoodnowy
i przekształcania się w inne komórki, z których zbudowane są tkanki człowieka. Komórki te są alternatywą dla szpiku, gdyż mogą być przeszczepione nawet przy niepełnej zgodności. Pani Grażyna postanowiła poczekać do porodu i pobrać krew pępowinową drugiego dziecka – Piotrusia. Intuicja podpowiadała jej, że warto zaryzykować. Pewnością siebie zaskoczyła lekarzy, którzy poparli jej decyzję. Krew pępowinową zdeponowano w Polskim Banku Komórek Macierzystych. Jedynym banku rodzinnym w Polsce mającym doświadczenie w przeszczepieniach.

 

Gdy okazało się, że komórki macierzyste brata mogą zostać przeszczepione Miłoszowi, wszyscy odetchnęli w ulgą. Miesiąc po pobraniu w Klinice Onkologii, Hematologii
i Transplantologii Pediatrycznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu przeszczepiono mu krew pępowinową Piotrusia. Przez kolejne 30 dni rodzice z nadzieją czekali na wyniki badań leukocytów. Ku radości wszystkich zaangażowanych osób, ich liczba była prawidłowa
i chłopiec powoli zaczął wracać do zdrowia.

Miłosz pierwszy raz zobaczył młodszego braciszka tuż po jego narodzinach, jeszcze przed przeszczepieniem. Później nie miał z nim kontaktu przez następne pół roku. Rodzice obawiali się tego, jak synowie zareagują na siebie podczas kolejnego spotkania. Braterska więź okazała się jednak silniejsza niż rozłąka. Jak wspomina pani Grażyna, przez pięć minut nie mogli się od siebie oderwać.

 

„Mój starszy syn jest bohaterem, bo pokonał chorobę. Był bardzo dzielny, walczył do samego końca. A mój młodszy syn oddał krew pępowinową i uratował życie swojemu bratu” – mówi pani Grażyna.

 

Teraz, prawie rok po przeszczepieniu, Miłosz może cieszyć się dzieciństwem tak jak inne dzieci w jego wieku. Pozostały mu jedynie kontrolne wizyty i specjalna dieta, której musi przestrzegać. Jednak wszystko wskazuje na to, że chłopiec najgorsze ma już za sobą. Rodzice z nadzieją patrzą w przyszłość.

 

Pierwsze w Polsce przeszczepienie komórek macierzystych z krwi pępowinowej u dzieci odbyło się w 2000 roku. Do tej pory przeprowadzono około 20 takich zabiegów. Do 8 z nich użyto krwi z rodzinnego baku – Polskiego Banku Komórek Macierzystych (PBKM), do pozostałych z banków publicznych z zagranicy. Na świecie od 1988 roku komórki macierzyste
z krwi pępowinowej wykorzystywane są do przeszczepień. Do połowy 2011 roku wykonano ponad 25 tysięcy takich zabiegów u dzieci i dorosłych.

więcej >>

Historia Miłosza

JAŚ, NAJMŁODSZY SUPERBOHATER
NA ŚWIECIE, URATOWAŁ
ŻYCIE SWOJEJ SIOSTRZE
słoneczko siostra jasia
Mały Jaś jest najmłodszym bohaterem na świecie, bo krew pępowinowa pobrana przy jego narodzinach zwalczyła chorobę jego starszej siostry.
Uratowanie życia przyszło MU równie łatwo jak ocalenie ziemi przed meteorytem z klocków.
zamknij zamknij